piątek, 4 kwietnia 2014

Jeep - śmierć akumulatora

27-01-2014 | Przebieg: 234 700

7 rano (-8 stopni), wychodzę do roboty, odpalam, silnik kręci może przez sekundę i cisza ... Kolejne próby i jeszcze gorzej, silnik w ogóle już się nie odzywa - tylko klika jakiś przekaźnik ale poza tym nic się nie dzieje (zegary tylko jeszcze zaczynają "skakać"). Przy czym na pierwszym "kliku" stacyjki wszystko się ładnie zapala (i potem normalnie gaśnie), oświetlenie kabiny, central, wszystko działa...
Jestem w lekkiej kropce bo zawsze dbałem a akumulatory i NIGDY nie miałem takiej sytuacji, więc nie wiem czy to klasyczny objaw padu akumulatora czy może coś poważniejszego? Najgorzej, że stoję w miejscu tak obstawionym innymi autami, że może być problem z podejściem kablami...
No ale nic... przez dwie ostatnie noce było po minus 15 stopni, stanu aktualnego akumulatora nie znam więc zakładam optymistycznie, że to jego wina i jadę po nowy (przy okazji polecam bardzo solidny sklep z akumulatorami w Poznaniu - dobre ceny i rzetelne podejście - kiedyś pojechałem tam autem z aku w nieznanym mi stanie z pytaniem czy go zmieniać. Pan podłączył jakieś czarodziejskie urządzenie i stwierdził, że na razie nie ma potrzeby. Wszystko bezpłatnie).

Oczywiście akumulator do Jeepa to nie przelewki :-) mały to on nie jest - dobieramy coś z katalogu - jako, że nie uznaję dziadowskich oszczędności kupuję porządną Vartę (440 zł):


I od razu pokazuję na zdjęciu miejsce, w którym należy szukać mocowania akumulatora w Jeepie bo nie jest to takie oczywiste (trochę się naszarpałem zanim je ustaliłem) - potrzebny jest klucz nasadowy (chyba dziesiątka z tego co pamiętam), żeby poluzować tę śrubę przysłonięta kablem na zdjęciu poniżej:


Ale to jeszcze nie koniec niespodzianek: w Jeepie akumulator jest na takiej podstawce z rantami, coś jak tacka. I ten akumulator (dobrany z katalogu pod Granda) wprawdzie pasuje do tacki ogólnym gabarytem, ale ma jakąś taką podstawkę, która wystaje poza obrys tacki i uniemożliwia poziome wpasowanie - postarałem się to pokazać na rysunku poniżej:


Wprawdzie w tej pozycji da się podłączyć klemy i zamknąć maskę (jedynie wężyk do odprowadzania gazów nie sięga do otworu w aku) ale nie o to chodzi. Na szczęście wystarczy ostry i porządny nóż, którym można ściąć wystające elementy tej podstawki i wtedy wszystko gra.

Po tym zabiegu Jeep odpala "na dotyk" - uffff ...

PORADA 1: kiedy pada akumulator nie kieruj się tym, że działa central, radio, wszystkie zegary, itp. - diesel potrzebuje porządnego kopa do odpalenia.

PORADA 2: jeśli to możliwe to do wymiany aku zorganizuj sobie jakąś pomoc - klamot jest dość ciężki, a i dostęp do niego nie jest tak wygodny jak w autach, które stoją 30 cm niżej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz